czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział pierwszy: Pani dyrektor, czy Pani pragnie mojej śmierci?


Młoda kobieta o orzechowych oczach i brązowych falowanych włosach zmierzała wolnym krokiem do szkoły. Na pierwszy rzut oka budynek nie wyglądał jak szkoła, tylko jak wielki, piękny zamek. Jednak wystarczyło znaleźć się w środku, by poczuć klimat szkoły... Szkoły, do której chętnie się chodziło. Otóż była to szkoła dla czarodziejów – Hogwart.
Budynek był strasznie zniszczony. W końcu to w nim trwała największa bitwa w dziejach Świata Magii, w której to został pokonany Lord Voldemort.
Hermiona była sama, chociaż tak bardzo potrzebowała wsparcia. Jednakże nie chciała przeszkadzać przyjaciołom w świętowaniu.
Zawsze potrafiła poradzić sobie w najgorszych momentach. Wszyscy myśleli: poukładana, porządna, nie ma problemów. Jednak ona inaczej postrzegała świat i cały czas cierpiała.
Przypomniała sobie wczorajszą rozmowę z przyjaciółmi…

Hermiona, Harry i Ron – Święta Trójca Hogwartu. Zawsze nierozłączni.
Stali przy zamku. Mężczyźni kłócili się z kobietą.
– Dlaczego nie jedziesz z nami do Nory? – Zapytał Ron.
– Słuchajcie, ktoś musi pomóc odbudować szkołę, jeśli chcemy się w niej dalej uczyć.
Spojrzeli na nią ze strachem.
– Dalej uczyć? – Jęknął Harry.
– Nie dokończyliśmy jednego roku. Nie wiem jak wy, ale ja wracam.
– Hermiono... Dostaniemy każdą pracę w Świecie Magii. Nie musimy się uczyć.
– Ja chcę! Nie rozumiecie, że sława kiedyś przeminie? Ty na pewno będziesz zapamiętany, Harry, ale my z Ronem nie. Dlatego ja chcę mieć porządek w moich danych.
– Zapamiętają was, tak jak i mnie.
– Nawet jeśli, to jak chcecie zacząć już pracę to rozumiem. Mi się nie spieszy jeszcze do dorosłego życia, bo szybko popadnę w rutynę. Chcę spędzić ten ostatni rok w Hogwarcie. Nie wiem jak wy, ja zostaję...
Weszła do zniszczonego zamku, pozostawiając ich z mętlikiem w głowie.

Później powiedzieli jej, że nie wracają. Życzyli jej powodzenia przy naprawianiu szkód i zapraszali do Nory jak skończy. Oni byli szczęśliwi, ona nie...
Wiedziała, że nikogo nie obchodzi jej szczęście. Wiedziała, że zawsze będzie sama...

Idąc przed siebie, z głową w chmurach, nie zauważyła większej ilości gruzu. Potknęła się i wywróciła rozcinając nogę pod kolanem. Z rany zaczęła cieknąć krew.
Jęknęła... Takie rozcięcia zawsze bardzo bolą, a to piekło strasznie.
Usłyszała drwiący śmiech.
Powoli wstała i się odwróciła.
Zobaczyła mężczyznę o pięknych platynowych włosach z grzywką i stalowych oczach. Przez koszulkę widziała zarys jego wyrzeźbionych mięśni.
Oczywiście... Malfoy.
– Boże, biedactwo... – Tu Hermiona bardzo się zdziwiła, ale zaraz zrobiło jej się przykro. – Nie dość, że nie powinno być Cię w Świecie Magii to nawet mugole Cię nie chcą, bo nie nauczyli Cię chodzić?
Tak – pomyślała – nikt mnie nie chcę... Ale ty o tym nie musisz wiedzieć.
– Mafoy, głupia fretko, nie powinieneś być zamknięty w Azkabanie za bycie śmiercio...
– Nie wiem o czym mówisz, szlamo. – Powiedział i poszedł.
Jakby jeszcze mało miała problemów, to jeszcze Malfoy wrócił z jego uwagami na temat jej pochodzenia. Była na skraju wyczerpania psychicznego i nie wiedziała jak jeszcze długo da radę wytrzymać.
Wiedziała, że nie może mu pokazać jaka jest słaba. Innych ludzi chwyciłoby to za serce, ale on nie miał serca, więc jeszcze by jej dokopał... A ona musiała być stabilna emocjonalnie.
Przez te rozmyślania zapomniała, że z nogi cieknie jej krew.
Szybko wyjęła różdżkę i wyszeptała zaklęcie uzdrawiające. Krew przestała płynąć, a rana zagoiła się. Poruszała trochę nogą i weszła do szkoły.
Przez te zniszczenia prawie jej nie poznawała. Jakimś cudem trafiła do gabinetu dyrektorki.
– Jezu, przecież ja nie znam hasła.
– Panna Granger?
Odwróciła się.
Zobaczyła nową dyrektorkę – Minevrę McGonagall. Była to starsza kobieta. Jej oczy były podkrążone od niewyspania.
– Dzień dobry. Chciałam się dowiedzieć od czego mogłabym zacząć...
– Tak od razu? Będziesz chciała tutaj zostać przez te kilka dni?
– Jeśli miałabym gdzie.
– Oczywiście. W pokoju wspólnym prefektów naczelnych są sypialnie dla każdego. Wracasz w tym roku do Hogwartu? – Hermiona przytaknęła. – W takim razie sypialnia prefekta naczelnego Gryffindoru należy do Ciebie.
– Nie są zniszczone?
– Nie. Sypialnie są na czwartym piętrze, a ono zachowało się w całości.
– No dobrze.
Hermiona rozglądała się za czymś co można naprawić. Dyrektorka to zauważyła.
– Możesz zacząć od biblioteki. Przyślę Ci kogoś do pomocy.
– Nie trzeba.
– Nalegam.
– No dobrze. Dziękuję.

Hermiona ruszyła w stronę biblioteki. Dotarła tam po dwudziestu minutach, oczywiście ze względu na zniszczenia.
Gdy weszła do środka, przeraziła się.
Wielka dziura w ścianie, zepsute regały, poniszczone książki.
Oczywiście znała zaklęcia, ale jeśli chodziło o książki... każdą musiała naprawiać osobno.
Zapowiada się pracowity tydzień... – pomyślała.
Postanowiła zacząć od dziury w ścianie...
Po trzydziestu minutach ściana wyglądała jak zawsze. Jeszcze tylko zaklęcie wzmacniające i...
– Nie wiedziałem, że ty tu pracujesz, szlamo.
Nie musiała się odwracać, by wiedzieć kto do niej mówi.
– Malfoy, pracuję, więc bądź tak miły i wyjdź.
– Niestety, McGonagall kazała mi pomagać i to tobie. Gdybym wiedział, to bym się nie zgodził. Nie chcę utknąć w szlamie.
– Hm... – Udała, że rozmawia przez telefon. – Halo? Azkaban? Potrzebujecie jeszcze więźniów? Mam tu śmierciożercę.
– Zamknij mordę, bo Ci szlam wypłynie.
Zrobiło jej się przykro, jak zawsze zresztą. Czuła już łzy w kącikach oczu. Wiedziała, że ich nie powstrzyma. Wybiegła z biblioteki i zaczęła płakać.
Nie wiedziała gdzie biegnie. Wybrała kierunek „Jak najdalej od niego”. Nie miała siły na kolejnie sprzeczki.
Nagle wpadła na kogoś.
– Hermiono... Czy coś się stało?
– Pani dyrektor, czy Pani pragnie mojej śmierci? Nie dość, że walczyliśmy ze złem, tyle śmierci, bólu i cierpienia, to chociaż wygraliśmy moja psychika jest na wyczerpaniu. Do tego mam pracować z największym wrogiem, który najchętniej pozabijałby wszystkie szlamy?
Dyrektorka nie wiedziała co powiedzieć. Kompletnie ją zatkało. Po prostu ją przytuliła.
Hermiona próbowała się uspokoić, ale płakała coraz gorzej.
– Ja... Porozmawiam z Malfoyem. Ale mu też nie ma co się dziwić.
Hermiona oderwała się od niej i wytarła łzy spływające po policzku.
– Pani go broni?
– Jego cała rodzina jest zamknięta w Azkabanie. Został sam, nikt mu nie mówi już co ma robić, jak to zawsze było. Jest zagubiony.
Hermiona roześmiała się w duszy. On? Zagubiony? Dyrektorka go nie znała za dobrze. Dracon Malfoy to bezduszny, zimny drań, który wie co chce.
– A dlaczego on jest jeszcze na wolności?
– Został uniewinniony. On nie chciał być śmierciożercą, ale nie miał wyboru.
– Skąd wiecie, że nie chciał?
– Eliksir prawdy.
I tak nie ma serca – pomyślała. – Gdyby mógł mnie zabić, zrobiłby to.
– Idę do siebie. Jutro dokończę w bibliotece – powiedziała słabo.
– Przykro mi, ale już każdemu przydzieliłam obowiązki i nie mogę go zmienić, ale jeśli chcesz...
– Nie! Dam sobie radę. Dowidzenia Pani dyrektor.
Poszła nie czekając na odpowiedź.
Wiedziała, że będzie coraz gorzej...


***
Moja wersja , moja wersja ;D.
- Cóż, może za szybko wprowadziłam Draco, ale no bez niego byłoby nudno.

- No i jeśli chodzi o Piętro z pokojem wspólnym prefektów.
Chodzi o to, że są przydzieleni w każdym domu dwaj prefekci. Jeden naczelny i drugi, który ma mu pomagać. Prefekci mają swój własny pokój wspólny, a prefekt naczelny ma w tym pokoju sypialnie, tylko dla niego : ) .

Dawno nie pisałam, więc za ewentualne błędy przepraszam : )

Ogarniam grafikę, więc może być zamieszanie : ) . 
Do napisania ; ]

wtorek, 25 grudnia 2012

Prolog: Nowa era...



Wielka radość zapanowała po zwycięstwie Harrego nad Voldemortem. Ludzie wychodzili z domów i tańczyli na ulicy, olewali pracę i przekazywali każdemu swoją radość. Dla czarodziei to był wielki dzień.
Ministerstwo Magii wprowadziło tydzień wolny od pracy. Większość czarodziejów wykorzystała go jako tydzień imprezy. W końcu mogli szaleć bez obaw, że gdy będą pijani przyjdą po nich śmierciożercy.
W Norze od tygodnia trwała impreza. Była cała rodzina Weasley’ów, ich przyjaciele i oczywiście Harry Potter. Tyle alkoholu ile w tym czasie przelało się przez ich dom, można było porównać do sklepu monopolowego.
Jednakże ‘rodzina’ nie była w komplecie. Jedna osoba z Trójcy, piękna dziewczyna nie miała ochoty na imprezy. Przyjaciele byli dla niej bardzo ważni, ale oni nie wracali do Hogwartu, ona tak.
Chciała jak najszybciej zacząć proces odbudowywania szkoły, by znów była piękna gdy do niej wróci.

W tym momencie stała na błoniach i spoglądała na budynek. Wiedziała, że czeka ją ciężka praca. Takich zniszczeń nie widziała nawet na najlepszych filmach katastroficznych. Jednakże zawsze była pracowita i wiedziała, że da radę.
Patrząc na straty, trzeba było odbudować wszystko... Gdzieniegdzie ściany, okna, drzwi, klasy, meble. McGonagall – nowa dyrektorka zebrała zespół pracujących, więc praca powinna pójść sprawnie.

Hermiona wiedziała jedno... Nadeszła nowa era czarodziejów. Teraz ich świat miał wyglądać zupełnie inaczej. Lepiej, a przede wszystkim bezpieczniej...



*****
No witam ; ) .
Jeśli się domyśliliście to będzie opowiadanie Dramione.
Kiedyś pisałam już coś podobnego i w rozdziałach powtórzą się wątki, ale i tak tamten blog miał z 7 rozdziałów.
Prolog wiem, że mi nie wyszedł, nie miałam na niego weny, bo trzymam ją na pierwszy rozdział.
Będę się bawić grafiką od jutra, więc uwaga : )

ZAPRASZAM DO CZYTANIA : D .